Fundacja Pomóż Dorosnąć od 4 lat zabiera gromadę dzieci i towarzyszących im młodych ludzi, pełnych zapału i pragnienia czynienia dobra, na wyjazdy wakacyjne zwane obozami „Starszy brat, starsza siostra” . I niby każdy z kolejnych obozów jest podobny, zawiera zawsze te same elementy, zwłaszcza codzienny „trening” kształtujący charaktery , aby być dobrym dla innych, serdecznikowy sklepik, loteria, igrzyska, turnieje, cichy przyjaciel… to jednak każdy jest inny, szczególny, wyjątkowy. To co łączy te obozy to niezwykłość młodzieży, która służy dzieciom. Tegoroczną relację chcę poświęcić głównie im – młodym ludziom, bez których nie moglibyśmy organizować obozów „Starszy brat, starsza siostra”.
Jako organizator obozów jestem szczęśliwa widząc radość dzieci, zapał i pasję z jaką uczestniczą w zabawach i ogromnej ilości zajęć, jakie na obozach im proponujemy. Bardzo cenny jest dla mnie jako dla psychologa fakt, że dzieci dotknięte bolesnymi doświadczeniami rodzinnymi ( każdego roku około 2/3 grupy to dzieci z takimi obciążeniami) , dzięki naszym obozom, łączącym zabawę, wypoczynek z socjoterapią, zostawiają na wakacjach spory ciężar trudnych emocji. Wracają „lżejsze” psychicznie, odciążone emocjonalnie, a dzięki bliskości pogodnych, życzliwych młodych ludzi „starszych braci i sióstr” radośniejsze i weselsze.
W tym roku, obóz w Mikoszewie, zapewne też dzięki wspaniałej, słonecznej, wręcz upalnej pogodzie, był wyjątkowo intensywny. Dla dzieci był to aktywny wypoczynek, pełen zabaw, zajęć, wycieczek służących rekreacji, poznawaniu regionu i specyfiki życia na morzu – był to barwny, pogodny czas wakacji. Dla młodzieży był to czas poważnej, niełatwej służby, czas oddawania swojego serca, łagodności, serdeczności dzieciom. Był to czas zapomnienia o swoich potrzebach, w zamian za pełną, pogodną, radosną koncentrację na dzieciach. Fundacja stawia przed młodzieżą podejmującą się roli „starszego brata , siostry” naprawdę wysoką poprzeczkę. Wiele dzieci uczestniczących w tegorocznym obozie miało 8- 9 lat. Kilkoro dzieci cierpiało na przewlekłe choroby. Dla wielu był to pierwszy samodzielny wyjazd, pierwsza rozłąka z rodzicami. Tak małym dzieciom potrzeba dużo ciepła, troski i uwagi. Niezależnie od wieku, wiele dzieci przywiozło na obóz ciężki bagaż emocjonalny. Potrzebowały one osób, przy których mogłyby choć część tego ciężaru zostawić w Mikoszewie, a najlepiej „wrzucić do morza , żeby odpłynął daleko i nie wrócił”. Młodzież służyła we wszystkich tych sprawach, słuchała, trzymała za rękę, przytuliła, wytarła załzawione oczy, wybiegała wiele trosk z dziećmi po lesie, pomogła zrzucić wiele napięć podczas zabaw sportowych, wymalowała je plastycznie na wiele sposobów… służyła w każdej możliwej sytuacji, mimo upału, mimo zmęczenia, mimo długości obozu, który po raz pierwszy trwał prawie dwa tygodnie. Podczas codziennych superwizji, które trwały nieraz do późnych godzin, widziałam ile gotowości czynienia dobra jest w tych młodych ludziach, czynienia go tak po prostu, bez sztucznego patosu, bez pysznienia się swoją służbą. To ile dobrego ci młodzi ludzie dają dzieciom jest nie do zmierzenia. Nie sposób też zobaczyć i zważyć wszystkich tych drobnych sytuacji, gestów, słów przez które „starsze siostry i starsi bracia” stwarzali dzieciom beztroski, radosny, miły wakacyjny czas. Jedna z wolontariuszek „starszych sióstr” napisała w swoich refleksjach na zakończenie obozu, że „wieczór to szczególny czas i ważne, aby być z dziećmi gdy zasypiają, czytać im bajki, słuchać ich opowieści, pośpiewać cicho na dobry sen… i być obok, gdy pojawiają się smutki i tęsknota za domem, bo to najczęściej dzieje się wieczorami”. Napisała to w kontekście wieczornych superwizji, w których uczestniczyła młodzież, a które niestety przedłużały się czasem do późna i czytanie bajek realizowali wówczas wychowawcy. Ta refleksja pokazuje, jak wiele mądrości posiadają młodzi ludzie i jak czujnie reagują na potrzeby dzieci. Obozy z udziałem młodzieży, są dla mnie jako dla psychologa, każdego roku lekcją refleksji i pokory. Stale też uświadamiają mi, jak bezcenna jest obecność „ starszych braci i sióstr” w działaniach Fundacji.
Obserwując aktywność i zaangażowanie młodzieży przez wszystkie lata działalności Fundacji, chylę przed młodymi ludźmi czoło. Wypowiadam słowa DZIĘKUJĘ WAM KOCHANI o pojemności największej jaką może posiadać wdzięczność.
Ewa Lubianiec